Luzon nie byłby tym, czym jest, gdyby nie ludzie.
Zaprosiliśmy do projektu znajomych, którzy są częścią naszej codzienności i którzy naprawdę czują klimat. Sąsiad – zaprojektował uproszczone logo, które wylądowało na czapkach, zaprojektował grafikę na bluzy, Koleżanka z „młodości” ogarnęła stylizacje na sesję – z wyczuciem luzu i charakteru. Znajoma ze szkoły średniej stanęła za obiektywem, a jej partner zadbał o całą oprawę wizualną.
Mieliśmy też wsparcie od znajomej, która od lat siedzi w ciuchach. To ona testowała materiały, szwy, fasony, detale. Dzięki niej w rękawku naszych t-shirtów pojawiła się kontrastowa lamówka – taka, którą możesz wywinąć i wystylizować koszulkę na dwa sposoby. Drobiazg, który robi robotę. W projekt zaangażowała się też siostra mojego partnera – artystka, która stworzyła jeden z printów.
Kasia – nasza wspólniczka, graficzka, która współtworzy markę od początku. Kiedy rzuciłem hasło „Co się lampisz?”, to ona zrobiła z tego konkretny, mocny projekt. Z pomysłu stało się to jednym z najbardziej rozpoznawalnych wzorów Luzona.
A Tomek? Tomek to nasz e-commerce ninja. To on ogarnął całą stronę, postawił sklep i zadbał o to, żeby wszystko działało i wyglądało. Bez niego Luzon byłby tylko fajnym projektem w zeszycie. Dziś dba o każdy element naszego sklepu – od płatności po ostatni piksel.
Każdy wniósł coś realnego. Pomysł, rękę, energię. I dlatego Luzon nie wygląda jak z sieciówki. Bo za każdym detalem stoi człowiek, a nie proces.












